Strona główna Strona główna
Wyniki
Liga
Kalendarz
Zarząd
Klasyfikacja
Teksty
Linki
Napisz do nas
Mecenasi brydza
   

Bridge Base Online 2
czyli
gra dla ludzi o nerwach ze stali

Niedawno rozmawiałem z Alexem i powiedział, iż Gittelman zdecydował, że na BBO nigdy nie będzie rankingów. Niestety nie zapytałem, jakie są ku temu powody. Jeśli jednak myśli, że dzięki temu zmniejszy się ilość oszustw, to jest osobą naprawdę niespotykanie naiwną. Czyżby nie wiedział, że Polak potrafi i będzie oszukiwał choćby po to, by nie wyjść z wprawy. Ale co tam mówić o oszustwach przy grze. Mnóstwo osób oszukuje już na samym początku określając swój skill level. Wbrew pozorom jest to oszustwo bardzo groźne i powinno być z całą stanowczością tępione przez uczciwych BBOwców. Już spieszę z wyjaśnieniem, dlaczego tak uważam. Otóż jest tam całe mrowie tzw. ekspertów. No i dajmy na to zaloguje się jakiś nowy gracz i siądzie do 12 rozdaniowego turnieju z rzekomym ekspertem. Już mniej więcej po 3 rozdaniach ma obraz gry partnera-eskperta. Nie muszę dodawać, że jest to obraz nędzy i rozpaczy. No, ale co robić. Wrodzona kultura osobista nie pozwala mu zerwać turnieju. Po 12 rozdaniach nowicjusz jest tak psychicznie zmaltretowany, że mogą się u niego pojawić nawet skłonności samobójcze. I co teraz taka osoba myśli? Jeśli ekspert gra na takim poziomie, to jak beznadziejnie musi grać advanced lub co gorsza intermediate? I dlatego gracze uczciwie oceniający swój poziom gry na intermediate czy advanced mają potem trudności ze znalezieniem porządnego partnera. A teraz dwa przykłady obrazujące poziom gry ekspertów.
Osoby o słabych nerwach proszone są o przejście od razu do drugiej części artykułu!

Turniej na maksy

Obie po
 
 
94
Q652
AJ86
Q32

 
 
 

AK85
K3
K732
AK10

 
 
 
J76
A1094
10954
J6
  

 
 
 

Q1032
J87
Q
98754
 
  N (ekspert) E (harriett) S (advanced) W (ekspert)
 
- - - 1
pass 1 pass 1
pass 2 pass 3 NT
pass pass pass  

Na początek ekspert obronny oddał właściwy sobie ekspercki wist QC. Ekspert rozgrywkowy uznał, że dojść do stołu jest nadmiar i odblokował się waletem. Tak mu się to odblokowanie spodobało, że w ręce odblokował się dziesiątką. Po rozdaniu zeznawał, ze myślał, iż wziął lewę w dziadku. Jak więc widać nawet opanowanie starszeństwa figur przekracza możliwości percepcyjne ekspertów. Obrońca wziął lewę. Ponieważ jednak walet i dziesiątka jako karty wysokie, choć mimo wszystko niższe od damy, zniechęcały do kontynuacji tego koloru, zdecydował się na zmianę na kiera. Ze stołu 10, walet i król wziął lewę. Teraz karo do 10 oraz damy i zmiana na trefla. Rozgrywający wziął lewę asem i znowu zagrał karo spod króla. Ekspertowi obronnemu spodobała się idea przepuszczania, więc lewę wzięła 9 w stole. Drugi z obrońców skwapliwie skorzystał z okazji wyrzutki i pozbył się pika. Teraz rozgrywający zagrał asa i króla pik. Wystarczyło już tylko wyrobić ostatniego pika, zaimpasować kiera i 9 lew gotowe. Już nawet przygotowałem komentarz, jakie to niewiarygodne następstwa przyniosło przepuszczenie pierwszej lewy. Ekspert jednak uznał, że starczy tego grania pików i odepchnął się karem. Obrońca ściągnął kara do końca i zagrał kiera. Ekspert rozgrywkowy zagrał z góry i 200 stało się faktem. Już nie pamiętam, co mu po tym rozdaniu napisałem. Wiem tylko, że miałem tę satysfakcję, że się na mnie obraził.

Jeszcze dobrze nie ochłonąłem, a tu już w następnej rundzie następny ekspert (tym razem dzięki Bogu przeciwnik) wziął się do "rozgrywania" następnych 3NT.

 
 
 
1075
K865
K96
865

 
 
 

KJ8
AJ2
AJ5
AQ109

 
 
 
Q42
Q94
Q10842
J4
  

 
 
 

A963
1073
73
K732
 
  N (ekspert) E (advanced) S (harriett) W (ekspert)
 
- - pass 2 NT
pass 3 NT pass...  

Wist 5H. Wist jest doskonały, gdyż odcina rozgrywającemu komunikację do stołu. Oczywiście można tego uniknąć bijąc pierwszą lewę asem. Ale nie po to ktoś jest ekspertem, by brać lewę asem, gdy można to zrobić waletem. Walet kier. AK i JK w drugiej i 3 lewie. Oczywiście można teraz rozgrywającego odciąć, przepuszczając mu tę lewę. Ale nie po to ktoś jest ekspertem, by oddawać lewę, którą można wziąć. Król karo i odepchnięcie się trzecim karem. Jak się okazało było to odejście śmiertelne. Nie jestem pewny rozumowania rozgrywającego (słowa rozumowania używam tu w pewnej przenośni), ale zapewne znał zasadę, że jeśli obie strony grają w ten sam kolor, to któraś popełnia błąd. Ufając przeciwnikowi postanowił przerzucić się... na piki. Zagrał pika do waleta i króla pik. Udało mu się skasować obie te lewy, więc odszedł teraz w trefla do waleta. Uznałem, że w końcu nadszedł czas, bym i ja zaczął brać jakieś lewy. W sumie wziąłem trzy i odszedłem w kiera. Tym oto sposobem 3NT zostało obłożone. No i sami powiedzcie, czyż nie strach siadać na BBO z ekspertami do wspólnej gry?

Przejdźmy teraz do drugiego z tematów. Ulubionego tematu Tadka Biernata, czyli zagadnień z okolic zielonego stolika. W turniejach prowadzonych na BBO, ich organizatorzy siłą rzeczy zmuszeni są również do pełnienia roli sędziów. I chwała im za to, gdyż nawet w przypadku brydża internetowego osoba sędziego jest niekiedy niezbędna. Niestety taka sytuacja powoduje to, że przynajmniej część z nich jest do tej roli zupełnie nie przygotowana i ich werdykty bywają... Hmm jakby to powiedzieć... No właśnie takie jak te, które Tadek opisuje w swoich artykułach. Dlatego moja gorąca prośba, do grających tam. Ponieważ nie gramy o pieniądze, a prestiż z wygrania takiego turnieju też mizerny, toteż nie wymuszajcie na sędziach korzystnych dla siebie, a jednocześnie absurdalnych z logicznego punktu widzenia, decyzji.
A oto przykład takiego niesympatycznego zdarzenia. Na turnieju na maksy grałem z kolejnym z ekspertów. Pocieszające jest to, że tym razem nie był to Polak. Uczciwość wymaga przyznać, że grał całkiem przyzwoicie, choć z drugiej strony nie był obarczany rozgrywką tak wysublimowanych kontraktów, jak te dwa opisane powyżej. Tak czy owak turniej grany był systemem barometr i ostatnią, 2-rozdaniową rundę przyszło nam rozgrywać na stoliku nr 1. Niestety nie da się, albo tak mi się tylko wydaje, sprawdzić przed grą, jaka różnica procentowa dzieli poszczególne pary, zatem ciężko dopasować strategię. Zawsze można jednak stosować strategię najprostszą z możliwych - wygrywać każde rozdanie tak wysoko jak tylko się da. W pierwszym rozdaniu nic z tego nie wyszło. Było płaskie do granic płaskości. W ostatnim rozdaniu turnieju w założeniach przeciwnicy PO licytacja toczyła się następująco.

 
  N (ekspert) E S (harriett) W
 
1 1 1 pass pass
x2 pass pass3 xx4
1 NT5 pass pass6 pass

 

 
 
 
AK73
K832
K6
A93

 
 
 

-
A7654
J943
10852

 
 
 
QJ1054
QJ
1052
J76
  

 
 
 

9862
109
AQ87
KQ4
  1. Też razem z wami zastanawiam się, dlaczego nie 1NT. Po otwarciu 1NT zapewne osiągnęlibyśmy kontrakt 4S, który co prawda nie jest zupełnie górny, ale po dość naturalnym wiście DS został na wielu stołach wygrany.
  2. Na logikę kontra wznawiająca, jednak dalsza licytacja wskazuje, że zamysł tej kontry był zupełnie inny
  3. Ukarnienie wznówki, choć ekspert myślał chyba coś innego
  4. O tę odzywkę zrobiła się afera. Faktem jest, że na pytanie o znaczenie rekontry, przeciwnik skutecznie wzbraniał się z udzieleniem odpowiedzi. Tu, choć puryści brydżowi, a tych wśród naszych sędziów nie brakuje, oburzą się, zastosuję metodę Tadka i napiszę, że dla dalszego przebiegu rozdania nie ma znaczenia, dlaczego odpowiedzi udzielić nie chciał, bo nawet dla średnio inteligentnego eksperta powinno być oczywiste, że jest to rekontra SOS.
  5. Nie ubliżając jednak nikomu, ekspert nie uzyskawszy wytłumaczenia znaczenia rekontry odjechał. Żeby to chociaż w coś forsującego. Ten jednak zalicytował 1NT
  6. Co niniejszym stało się kontraktem ostatecznym.


Niestety nie pamiętam przebiegu rozgrywki. W każdym bądź razie dość gładko zostało wzięte 9 lew. Ilość wziętych lew również nie miała istotnego znaczenia, mimo że turniej był grany na maksy, bo kontrakt był super nietypowy. Ekspert widząc jednak, że zwycięstwo w turnieju wymyka mu się z rąk, wezwał sędziego. Nie wiem, co tam sędziemu na privie tłumaczył. Jednak z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością mogę przypuszczać, że zasugerował, iż brak wytłumaczenia rekontry uniemożliwił mu osiągnięcie korzystniejszego kontraktu i wyniku lepszego niż 150. Sędzia jednak zamiast go wyśmiać lub chociaż zignorować, skorygował zapis na 3NT za 400 i odszedł zanim przeciwnicy zdążyli zaprotestować. Jak potem sprawdziłem, dzięki tej korekcie wygraliśmy turniej. Nie znam powodów decyzji sędziego. Czy to podatność na sugestie, czy też może przeciwnicy jakoś mu wcześniej podpadli, ale stało się to co się stało.

Tak a'propos podpadania sędziemu to radzę wam z tym uważać. Jak zapewne wiecie również jestem podpadnięty jednemu z sędziów w Rotundzie, gdyż dawno, dawno temu nieopatrznie przyznałem rację Tadkowi w jego sporach, o których możecie przeczytać na niniejszej stronie. Do niedawna myślałem, że jesteśmy z Tadkiem podpadnięci jako osoby prywatne, ale okazuje się, że nasza skucha została rozciągnięta na całą drużynę Dyktatora. By nie być gołosłownym oto poszlaka potwierdzająca moje przypuszczenia.

Trzy tygodne temu na turnieju w Rotundzie grałem jak zwykle z Tadkiem. W jednej z rund dość szybko skończyliśmy swoje 3 rozdania i dla zabicia wolnego czasu postanowiliśmy pokibicować partnerom z naszej drużyny - Zbyszkowi z Markiem. Grali sobie gdzieś spokojnie w okolicach filarków i już pierwszy rzut oka na kontrolkę z dwoma rozegranymi w tej rundzie rozdaniami wskazywał, że zadomowią się w tym miejscu na dłużej. Siedliśmy obok i zaczęliśmy obserwować przebieg ostatniego rozdania. A wyglądało ono następująco.

 
 
 
9842
Q9852
102
K2

 
 
 

QJ5
76
AJ963
J75

 
 
 
63
K10
KQ87
AQ986
  

 
 
 

AK107
AJ43
54
1043


  N E (marek) S W (Zbyszek)
 
2 1 x 4 2 x
4 x pass pass
pass      

1) podlimitowa dwukolorówka na starszych
2) z fitami w obu starszych
Na początek obrońcy ściągnęli 4 lewy w kolorach młodszych utrzymując się w ręce Marka, który odszedł w piątej lewie w pika. Po zawistowaniu rozgrywający wpadł w namysł. Jak wszyscy widzimy nic już nie mogło się stać. Wpadka za 300 była nieunikniona i jak łatwo się domyślić, wynik, jaki to dawało, nie nastrajał rozgrywającego optymistycznie (48:2). Oczywiście w najmniejszym choćby stopniu nie usprawiedliwia to zachowania Marka, które było absolutnie niedopuszczalne, by nie rzec karygodne. Cóż on bowiem zrobił? Korzystając z namysłu rozgrywającego, zaczął coś tam mruczeć pod nosem na temat zrzutek partnera. Usilnie starał się je w pamięci odtworzyć. Ale ponieważ nic z tego nie wychodziło ni z tego ni z owego sięgnął ręką na druga stronę stołu i podglądnął wszystkie cztery, zagrane do tej pory przez partnera karty. Nie ma się co dziwić rozgrywającemu, że w związku z zaistniałą sytuacją wezwał sędziego. Sam bym zrobił to samo. Choćby dla zasady, bo takie zachowania należy bezwzględnie tępić. Wzmiankowany sędzia przyszedł do stołu i wysłuchał relacji na temat wykonanego manewru. Marek pokajał się, bo i było za co. Jego postępek nie spotkał się z karą w postaci odjęcia jakichś punktów czy korekty wyniku, ale za to komentarz jaki sędzia był łaskaw wygłosić był po prostu powalający. No... tak się grywa w Dyktatorze! Wprawdzie sam nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek obejrzał bez pozwolenia przeciwnika, jakąkolwiek zagraną kartę, ale widocznie sędzia ma swoje powody, by oceniać moją grę inaczej. Nie dość, że gram(y) oszukańczo, to jeszcze zdążyliśmy zdeprawować Marka, który gra z nami dopiero od roku, a już przyswoił sobie cały arsenał naszych brudnych sztuczek. Całe szczęście, że sędzia czuwa i zapewne dopisuje do kajetu kolejne pozycje do długiej listy naszych przewinień. Dość znamienne i wiele wyjaśniające jest również to, że kolega Staszek Jaros, przy którego stole mniej więcej od kilku lat, jak zapewne zdążyliście w tekstach Pana Sędziego przeczytać, nie da się ustalić faktów w jednoznaczny sposób, też przez wiele sezonów grał w drużynie Dyktator. Teraz chyba jest dla wszystkich jasne, gdzie nauczył się takich tricków.
W zasadzie, mimo że poczułem się poważnie dotknięty tym komentarzem, chciałem na to spuścić zasłonę milczenia. Ale jeśli już rozgorzała dyskusja na temat przestrzegania pewnych norm etycznych i budowania w pocie czoła autorytetu przez sędziów, niech powyższych przykład będzie moim wkładem do tego tematu.

By jednak nie kończyć tym "wypadkiem przy pracy" na zakończenie coś wesołego. Stali czytelnicy zapewne pamiętają słynnego internacjonała Pilcha, który na Cronixie grał systemem "NS/WJ/Lambda/BezNazwy/SAYC". Długo myślałem, że uniwersalizm tego systemu jest ciężki do pobicia. A jednak. Został pobity na BBO. I to na głowę. Otóż inny, nie mniej sławny, o mało nie pierwszoligowy, gdyby nie drobne potknięcie z RAFem, zawodnik Cibor - can play any system ever invented - jak pisze w swoim profile. Zapewne jedynie wrodzona skromność nie pozwala mu proponować potencjalnym partnerom, gry systemami, które dopiero zostaną wynalezione w przyszłości. Bez wątpienia zna je jednak również. Taki partner to zaiste prawdziwy skarb.

Reginald Sukiennik
[email protected]


[ wyniki ] [ liga ] [ kalendarz ] [ zarząd ] [ klasyfikacja ] [ teksty ]
[ linki ] [ mecenasi ] [ strona główna]